Nie pamiętam. Nie pamiętam kiedy ostatnio spektakl tak mnie zaczarował. Nie pamiętam kiedy ostatnio czułam taką energię bijącą ze sceny. Myślę, i naprawdę nic poza jakimiś powidokami z dawnych lat nie przychodzi mi do głowy.
Dakh Daugters pierwszy raz usłyszałam w lipcu w Tbilisi. 40st. C, toasty za przodków, dyskusje o Ukrainie. Z Ukraińcami, z Gruzinami, z Polakami, i z tymi z Iraku, Izraela i Bahrajnu. W tyglu gruzińskiej stolicy, kolega "piarowiec" na wygnaniu, z Kijowa włączył "rozy/donbass". I przepadłam.
Właściwie szukałam jakiś innych biletów. Przez przypadek, tydzień temu dowiedziałam się, że dziewczyny grają jeden, jedyny koncert w Paryżu.
W Theatre des Bouffes du Nord, między sklepami z sari, indyjską tandetą i afrykańskim żarciem oglądałyśmy słowiański sabat. Podglądałyśmy, bo dwustupięćdziesięcioletni teatr chowa widownię w cieniu balkonów. Siedem kobiet (jedna, na oko, dziewiątym miesiącu ciąży), szesnaście instrumentów, trzy języki. Dziewczyny uwodziły sztywną, zdystansowaną na początku spektaklu publikę tekstami po francusku. Z twardym wschodnim akcentem. Z rytmem kołomyjki, który dusi płuca i plącze nogi. Każdy numer przyśpiesza, plącze się w cytatach muzycznych i literackich. Jest tu Chopin, rap, Miami, bębny, Paryż, skrzypce i flet, Szekspir i górnicy z Donbasu.
Niestrawne? Uczta wszech czasów. I to międzypokoleniowa. Na koncert zabrałam moją córkę. Nie marudziła, zmartwiła się tylko, że "pani z gitarą" może zacząć rodzić i czy wtedy zrobią przerwę. Wracała nucąc "Rozy/Donbass".
Po ukraińsku nie rozumiem zbyt wiele, z sytuacji na Ukrainie niewiele więcej. Staram się dowiedzieć, ale daleka jestem od wydawania sądów na temat tego, kto ma rację.
Spektakl, w którym "córki" opowiadają swoją ukraińską bajkę, był po prostu dobry. Bardzo dobry i przede wszystkim budził we mnie uczucie, że o coś im chodzi, mają coś do powiedzenia. Mogę tego nie rozumieć, nie zgadzać się ale trudno odwrócić głowę słysząc ten krzyk.
Ha, zazdroszczę szczęścia. Gdy były w Szczecinie niestety nie mogłem, teraz tylko czekać aż znów zawitają do Polski.
OdpowiedzUsuńMyślałam że już jestem za stara na takie fascynacje muzyczne. A to było normalnie jak rażenie piorunem albo pierwsze koncerty w liceum :) Polecam.
OdpowiedzUsuń