czwartek, 12 grudnia 2013

Look Book 2013/2014

Nie przepadam za zakupami chociaż lubię sklepy, szczególnie paryskie, po prostu są ładne i maja ładne witryny. Tytuł tego posta nie oznacza wcale, że zmieniłam profil bloga. Szafiarką nie będę.  Jednak w życiu każdego człowieka przychodzi chwila, w której musi się udać do sklepów z odzieżą. Powody są właściwie dwa. Pierwszy, nie można dłużej ignorować faktu, że ostatnie zapinające się w pasie spodnie dziecka stały się rybaczkami, a rękawki ostatniego sweterka bez plam sięgają do łokcia. Drugi powód, to zbliżająca się "okazja". Może to być jakaś impreza, święta, rozmowa o pracę. Właśnie zbliża się Boże Narodzenie, zrobiło się zimno i nie wiadomo gdzie są rękawiczki,  wiec jest i okazja i potrzeba. Wyruszyłam do miasta. Rękawiczki, szaliczki zostały zakupione. Choinka w Lafajecie obfotografowana. W produkcji szarych bluzek i swetrów nie dokonał się dramatyczny przełom więc żadnych więcej zakupów nie poczyniłam.

Więc cóż takiego, wartego posta się wydarzyło?

Podczas tej wyprawy odkryłam, że mój mąż jest już "démodée". Z każdego stoiska, katalogu, plakatu patrzył na mnie błędnym wzrokiem zarośnięty, wychudzony południowiec. Taki cookain-żul look w wersji męskiej. Ja oczywiście zdaje sobie sprawę jak trudno jest taki efekt osiągnąć. Nie wystarczy po prostu przestać się golić i rzucić jedzenie. Długo podziwiałam finezję grzywek, bródek, brod i fal romantycznie opadających na czoło. Jest z tym na pewno sporo pracy. Otwiera się rynek usług (czy fryzjer zajmujący się brodami to golibroda?) kosmetyków, urządzeń do przycinania i układania.
Pogłębione przeszukiwanie sieci po powrocie do domu potwierdziły wyniki badań terenowych. Opisany wyżej model okazał się być obowiązujący na wszystkich poziomach modowej piramidy. I nie tylko. W motoryzacji również.  Od McQueen przez H&M po Opla. Nawet polska Vistula. W tym przypadku model był importowany. I tu jest pies pogrzebany. Dyskretnie oceniłam szanse mojego, słowiańskiego do bólu, małżonka. Bez szans na bycie  modnym w tym sezonie. Musi się z tym pogodzić i czekać na zmianę trendu. Próby wyhodowania romantycznej grzywki upodobniłyby go prawdopodobnie do Piasta Kołodzieja.

1 komentarz:

  1. Gdyby ich ogolić to czemu nie...:)
    Pozdrawiam z szarej, acz raczej cieplej (ufff..) Warszawy.
    Aga

    OdpowiedzUsuń