środa, 26 lutego 2014

Leczymy się.


T-rex jako Służba Zdrowia.


Mija trzecia godzina w poczekalni gabinetu lekarza rodzinnego. Siedzę. Przeczytałam cztery numery Madame Figaro - w jednym artykuł o szarych swetrach- jupi! moda zatacza kręgi, zawartość mojej szafy robi się modna. Dwa Cote Maison, wnioski, mój dom stanie się modny za tysiąc lat. Dwa numery Polityki na czytniku. Dwa rysunki w szkicowniku. Teraz coś napiszę. 
Siedzę i jak zawsze wspominam dzień w którym w stołecznej, prywatnej lecznicy na M. zrobiłam awanturę o 15 minutowe opóźnienie wizyty. Spieszyłam się do pracy. Łzy cisną się do oczu kiedy to wspominam.
We Francji każdy lekarz jest prywatny a to że ktoś się śpieszy nie robi na nich żadnego wrażenia. Pewnie ćwiczą to na studiach. Jak być zen stając twarzą w twarz z kolejką dwudziestu pacjentów. Coś takiego jak przychodnia czyli miejsca gdzie są lekarze, i gabinety zabiegowe,i pielęgniarki nie istnieje przynajmniej w naszej wsi. Szczepionki robi lekarz. Sam. Na badania biegasz do laboratorium.  Rozpiętość jakości usług i cen ogromna. Meandry systemu niezbadane. Różnice w standardzie wykonywania usług zaskakujące. Raz na plus, raz na minus oczywiście. Do tej pory nie mogę się przyzwyczaić do pobierania krwi bez rękawiczek. Z drugiej strony skomplikowane badania umawiane w krótkich terminach i bez problemu pokrywane są przez ubezpieczenie państwowe. 
O francuskiej służbę zdrowia niebawem będę mogła napisać książkę. Dwoje dzieci, w tym jedno chore na dziwaczną chorobę (i tu "chapeau bas" dla kochanych żabojadów którzy go po latach męki zdiagnozowali), wymusza częste kontakty z lekarzami. Najważniejsza jest praktyka.  Niewykluczone ze znajdę w końcu dobrego lekarza rodzinnego do którego będzie można umówić się na godzinę. Pewnie tacy też istnieją.

Dlaczego wiec siedzę pokornie trzecia godzinę w poczekalni. Z innymi umęczonymi, kaszlącymi ofiarami systemu?
W mojej dzielnicy jest dwóch lekarzy. Jeden bardzo dobry, uważny i stawiający dobre diagnozy oraz lekarz "mało przytomny", u którego trzy wizyty skończyły się błędnymi diagnozami a jedna choroba szpitalem. Na nieszczęście ten lepszy jest dodatkowo tańszy. To wszystko daje trzy godziny oczekiwania. Umówienie się na wizytę niewiele zmienia. Czas oczekiwania skraca się do dwóch godzin chyba ze mamy fuksa i jesteśmy zapisani jako pierwsza osoba danego dnia. Ja tej pełni szczęścia jeszcze nie doświadczyłam.

I tak sobie siedzę. Wspominam, porównuje i jak zwykle obiecuję sobie że poszukam innego lekarza. Takiego który będzie tak dobry i tak dokładny jak doktor T. ale będzie miał umywalkę i bieżącą wodę  w toalecie dla pacjentów.

Ps. Pediatra do którego chodzimy z dziećmi przyjmuje na godziny ale nie sądzę że mieszczę się w zakresie jego praktyki.

2 komentarze:

  1. Ale pomysl ile masz wreszcie wolnego czasu dla siebie. Merci docteur T.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak to trzeba traktować. Chwila dla Ciebie - Joga na krześle :)

    OdpowiedzUsuń