środa, 7 stycznia 2015

Poczytaj mi mamo, poczytaj mi tato - o terrorystach.

Flaga na budynku merostwa. 07.01.2015
Tygodnika "Charlie Hebdo" nie można zaliczyć do literatury dziecięcej.

Fakt: dzisiaj w Paryżu, dziesięć kilometrów od naszego domu, miała miejsce egzekucja. Nie żyje 12 osób, sprawcy zbiegli. Ofiary nie były przypadkowe. Były wywoływane po imieniu i zabijane w zemście za niesłychaną zbrodnię, za satyrę. Co prawda trudno nazwać ich publikacje niewinnymi żartami, raczej było to ciągłe balansowanie na granicy. Na granicy wszystkiego, dobrego smaku, poprawności politycznej, obraza uczuć religijnych, to był chleb powszedni. I chyba częściej byli za tą granicą niż się na niej zatrzymywali. Pewnie trudno znaleźć we Francji osobę publiczną, frakcję, religię, która nie była pożywką dla niewybrednych często rysunków. Wyznawcy proroka też mogli poczuć się urażeni. Ale do jasnej cholery, nie rozwiązuje się takich problemów za pomocą kałasznikowa.
Francuzi są w szoku, wszyscy jesteśmy, ludzie z którymi rozmawiałam dzisiaj mówią, że czują się jak 11.09.2001. Na paryskich ulicach milczące tłumy. W oknach palą się świece.

Cel: Teraz to wszystko, czego się samemu nie rozumie, trzeba wytłumaczyć dzieciom. I to zrobić szybko. Dzisiaj lekcje skończyły się w południe. Jutro na przerwach rozpoczną się dziecięce "wiadomości". Jeden opowie co widział w telewizji, drugi o czym tata rozmawiał przez telefon.
W regionie ogłoszono najwyższy stan zagrożenia atakiem terrorystycznym więc na ulicach będzie więcej policji, w metrze wojsko.  Dzieci złożą to w jedną wersję karmioną strachem.
A wszyscy się trochę boją. Boją się, że to początek, że będzie dalszy ciąg. Boją się, że to koniec, że dziennikarze zaczną się bać. Boją się, że Front Narodowy zacznie nakręcać spiralę nienawiści.

W 2010 roku, w kwietniu  dzieci z którymi prowadziłam zajęcia plastyczne zaczęły rysować samoloty. Bardzo różne, w ogniu, zjadane przez potwory, wojny samolotów z UFO, takie w kropki i samoloty w otoczeniu wojska. Jeden z chłopców narysował kilkanaście trumien w ogrodzie.
Tak odreagowywały sytuację w którą my, dorośli, dorosłe media i inne dorosłe "rzeczy", je wmanewrowaliśmy. Z pozbieranych szkiełek składały krzywe zwierciadła, w których odbijała się zdeformowana rzeczywistość.

Dlatego dzisiaj to ja poinformowałam moje dzieci o tym co się wydarzyło niedaleko naszego domu. Jaką wersję przyniosą jutro ze szkoły okaże się po szesnastej.

Teraz muszę im jakoś wytłumaczyć dlaczego ktoś rozstrzelał wesołków.

5 komentarzy:

  1. Straszne. A w Europie tygiel kulturowy coraz większy. Z tego większość to jednak dobrzy i normalnie żyjący ludzie niezależnie od wyznawanej religii. Ale wystarczy garstka fanatyków by obrzydzić ludziom każdą ideologię. Tyle, że starsze panie w moherach mogą co ponajwyżej pokłóć przeciwnika drutem albo szydełkiem. Raczej w oko ich nie włożą ani w miedzyżebrze... Ale nawet garstka islamistów z bronią w ręku budzi strach...

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę o tym co się wydarzyło i trudno mi znaleźć jakąś racjonalną odpowiedź na to co się stało. Przez Niemcy przechodzi właśnie fala protestów skrajnego ugrupowania sprzeciwiającego się napływowi uchodźców z Syrii. Nie jestem po żadnej ze stron, bo zawsze zakładam, że każdy ekstremizm jest zły. Szkoda mi tak na prawdę wszystkich wyznawców islamu, którzy chcą normalnie żyć, pracować, wychowywać dzieci, a ich wizerunek zostaje totalnie zniszczony przez takie tragedie jak ta wczoraj. Jak to wytłumaczyć dzieciom? Nie mam pojęcia. Na razie zbieramy z synem rzeczy dla jego rówieśników w potrzebie, wszyscy rodzice dostali informację, że w Berlinie przebywa teraz ponad 600 osób w tym około 200 dzieci w każdym wieku bez środków do życia, jakichkolwiek ubrań na te porę roku, potrzebne jest wszystko, dlatego przedszkola organizują zbiórki. Cieszy mnie, że tak wielu Niemców chce pomóc, wykazuje się empatią, ale jednocześnie boję się, że może wydarzyć się coś tak strasznego jak u Was i ta tolerancja się skończy i ucierpią ci najbardziej niewinni, dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja zrezygnuję z tłumaczenia, pozostanę chyba przy pokazywaniu świata.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dobrze, ze moje dzieci juz duże. W 2010 spędziłam godziny na rozmowach z nimi, szczególnie z młodszym, próbując ująć pewne emocje w słowa i wyjaśnić w miarę obiektywnie. Chociaż może sie mylę i znów bedą to długie godziny, bo przecież maja juz swoje zdanie ...
    Dzieci mieszanych par musza siła rzeczy stawić czoła podwójnej historii i zrozumieć problemy każdej z ojczyzn rodziców ... A gdy jeszcze dochodzi do tragedii...
    No to bon courage ....

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozmowy z nastolatkami mogą być trudniejsze. Dzieci w szkole rozmawiały ze sobą i z nauczycielami. Z tego co zrozumiałam dosyć długo. W młodszej klasie tematem numer jeden była kobieta która otworzyła drzwi. W starszej (CM2) dzieci dostały wykład o historii tygodnika i wolności słowa i akcjach odwetowych. Jak na ironię, bardzo ładnie im się to wpisało w program bo ostatnio mówią dużo o Holokauście.
    Moje dzieci są 100% Made in Poland ale przechodzą przez system edukacji francuskiej. I być może już tu zostaną. kto wie?

    OdpowiedzUsuń