W maju wybieramy się nad morze. Polskie, nasze, Bałtyk. Jak co roku. Galijscy bogowie nam sprzyjają i umieścili nasze kochane miasteczko w Zone C, co oznacza że wakacje wiosenne idealnie pokrywają się z "majówką". Wakacje wiosenne trwają dwa tygodnie i są dokładnie dwa miesiące po wakacjach zimowych. Pomiędzy nimi jest jeszcze Wielkanoc. No cóż, mali francuzi jakoś muszą się przyzwyczajać do 35 godzinnego tygodnia pracy i sześciu tygodni urlopu w roku :)
Dom zarezerwowany, towarzystwo ustawione. Nic nie zapowiadało logistycznej katastrofy. Do momentu rezerwacji biletów szło jak z płatka. Cóż, po prostu do Gdańska ani LOT ani Air France nie lata. Oczywiście można polecieć z przesiadką w Warszawie i Frankfurcie. Masakra. Google wysłało mnie na stronę Wizzair, na której wisiał jaskrawo-różowy baner "Paryż-Gdańsk od 125zł" , cena bardzo przyjazna i.... drobnym drukiem... Lot z Beauvais, to 100 km od Paryża, tylko w piątki i poniedziałeki. Taksówka na lotnisko to jakieś 120-150 euro plus inne opcje to pociąg lub autobus. Do tego trzeba doliczyć opłatę za bagaż. W tanich liniach, jak się okazało za każdą sztukę trzeba słono zapłacić. Żaden interes.
Przez chwilę pomyślałam o pociągu, jednak szybko zostałam sprowadzona na ziemię a sen o podróży "Baltic Express" rozwiał się na widok wyszukiwarki połączeń. Przesiadki dwie lub trzy, 20 godzin w podróży, cena biletów dla czwórki zbiłaby z nóg nawet Kulczyka.
Samochód odpada, nie wiem czy dzieciaki wytrzymałyby taką ilość Aviomarinu która na trasie P-G powstrzymałaby ich (i moją) chorobę lokomocyjną.
Chyba zmierzymy się z Wizzair i Beauvais. Chociaż nie wygrywają ani ceną ani komfortem podróży. Po prostu są :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz