Lekcje w szkole przy ambasadzie (właściwie to Szkolny Punkt Konsultacyjny) zaczynają się o zabójczej 7:50.
Oczywiście, nie ma tego złego.... gdyby nie szkoła nigdy pewnie nie zobaczyłabym jak słońce budzi ulice w Siedemnastce. Dziś wszystko było niebieskie.
Po szkole pijemy co kto lubi w boulangerie (jeśli jest jakaś polska nazwa to niech mnie ktoś oświeci) na rue des Batignolles. Gapimy się na ludzi, słońce i psy. Felek mówi "Kiedy zapada zmrok to tu przychodzą romantycy, palą świeczki i patrzą się na kościół" Jednak nauka nie poszła w las, potrafi chłopak mówić po polsku.
Paris 2013 |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz